Connect with us

BIERZWNIK

Zabili człowieka, upiekli i zjedli. Odpowiedzą za zbrodnię sprzed 19 lat

Opublikowane

w dniu

Okrutna i wstrząsająca zbrodnia wzbudza ogromne zainteresowanie. Nie tylko wśród mieszkańców niewielkiego Łaska, ale w całym kraju. Niebawem ruszy proces mężczyzn oskarżonych o kanibalizm, którzy 19 lat temu zamordowali człowieka, potem go upiekli i zjedli.

 

 

Nawet nie wiadomo kim był zamordowany mężczyzna, nie udało się też odnaleźć szczątków ofiary. Wszystko wydarzyło się 19 lat temu, ale dowody według śledczych, nie pozostawiają żadnych wątpliwości.

Jak pisze Alicja Wirwicka, dziennikarka Onetu: „Przez 15 lat opowieść o krwawej imprezie wydawała się we wsi Łasko jedynie legendą, w którą albo nikt nie wierzył, albo wierzyć nie chciał. Bo Zbigniew B. opowiadał bardzo chętnie. Zwłaszcza kiedy za dużo wypił”.

Zbigniew B. zmarł na początku 2017 r., niedługo potem do stróżów prawa dotarł e-mail opisujący szczegółowo krwawą ucztę z 2020 roku. I choć historia brzmiała niewiarygodnie, śledczy postanowili zweryfikować informacje, jakie otrzymali od jednego z uczestników zbrodni.

Jak informuje Onet, kryminalni wytypowali osoby, które o zbrodni sprzed lat mogą wiedzieć najwięcej i rozpuścili wici. W czerwcu 2017 r. (oskarżonych zatrzymano kilka miesięcy później) na stronie internetowej choszczeńskiej policji pojawił się komunikat o poszukiwaniach świadków pobicia „mężczyzny w miejscowości Łasko w lokalu U Józka, które miało miejsce 15 lat temu”.

Kiedy informacja o zdarzeniu zaczęła powracać wśród lokalnej społeczności, policjanci mieli już założone podsłuchy. Udało się nagrać rozmowę dwóch podejrzanych, którzy obawiali się, że na jaw wyjdzie to, co zrobili. „Prokuratura ma też inne nagranie – jeden z domniemanych uczestników zbrodni opowiada dwóm mężczyznom o zabójstwie” – opisywał w jednym z artykułów Adam Zadworny z „Gazety Wyborczej”. Szczeciński dziennikarz docierał do kolejnych wątków sprawy. Kanibale spod Choszczna zostali aresztowani, a jeden z nich złożył obszerne zeznania, które potwierdzają okrutną zbrodnię. To właśnie te zeznania stały się kluczem do rozwikłania zagadki. 26-letni wówczas prowodyr (obecnie główny podejrzany) był w konflikcie z ofiarą. To on miał namówić pozostałych do porwania i ciężkiego pobicia mężczyzny. I to on – jako jedyny – miał znać jego personalia. Ale ani główny oskarżony, ani pozostała dwójka, do winy się nie przyznają.

 

Co się wydarzyło nad jeziorem?

Jak pisze Alicja Wirwicka dla Onetu: „Pięciu mężczyzn (w większości z powiązaniami rodzinnymi) wspólnie spożywa alkohol we wsi Łasko pod Choszcznem. Z pomysłem porwania ofiary wychodzi 26-letni spawacz. Ma z mężczyzną „na pieńku”. Już podchmieleni agresorzy wywożą ofiarę nad jezioro. Biją, właściwie katują. Kiedy sprawy zachodzą zbyt daleko, postanawiają zabić ofiarę. Odcinają głowę, a ciało rozczłonkowują.

Tu pojawia się najbardziej szokująca część zbrodni. Mężczyźni zawierają krwawy pakt. Nad rozpalonym ogniskiem pieką części ciała ofiary, które później jedzą, zapijając wódką. To – jak przyznaje później nawet jeden z sędziów podczas posiedzenia aresztowego – ma w przyszłości każdego z nich przymusić do milczenia. To jednak – o czym świadczy akt oskarżenia – nie do końca się udaje.”

Obecnie w areszcie przebywa już tylko główny oskarżony, który miał zainicjować zbrodnię sprzed lat.  Pozostali mężczyźni będą odpowiadać z wolnej stopy.

Kanibalizm węgle polskiego prawa kwalifikuje się jako bezczeszczenie zwłok, za takie grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Zdarzenie z Łaska z 2002 roku już się przedawniło. Kanibale mogą nigdy nie ponieść konsekwencji. Prokuratura chce, by mężczyzn sądzono za dokonane zabójstwa, pomimo, że wciąż nie wiadomo, kim był zamordowany mężczyzna, ani gdzie znajdują się jego szczątki.

 

Źródło: Onet.pl
Foto: Policja Choszczno